WASZA SCENA MUZYCZNA

Czy The 1975 nadal są początkującymi nosicielami syntezatorowego dance-rocka, ze swojego debiutu z 2013 roku?

Wyprodukowany przez  wokalistę Matthew Healy’ego i perkusistę George’a Daniela, album „Notes On A Conditional Form”  jest jak otwierający nowe wydawnictwo grupy utwór „A Brief Inquiry”, czyli wypełniony piosenkami, w których dziko zmieniają się style i nastrój z chwili na chwilę. Być może najbardziej inspirującym momentem na albumie jest „The 1975”, ciągle rozwijająca się piosenka z własnym tytułem, którą grupa prezentuje w nowej wersji na każdym ze swoich kolejnych krążków. Tym razem w tle elektronicznej muzyki słyszymy słowny esej, czytany przez szwedzką nastoletnią działaczkę ekologiczną Gretę Thunberg, której serdeczne wezwanie do działania w sprawie zmian klimatu stanowi poruszające wprowadzenie

Kolejne utwory są, mówiąc wprost, eklektyczne. Czasami, niemalże frustrujące. Duszna, niemal akustyczna ballada „The Birthday Party” pokazuje Healy’ego w przejmującym duecie z Phoebe Bridgers. Potem są proste gitary w „Then Because She Goes”, cyfrowa elektronika w „Frail State of Mind”, czy błyszczący pop/rock w piosence „Me & You Together Song”. Znajduje się tam również garść utworów instrumentalnych, które urozmaicają wszystko, czerpiąc z mieszanki orkiestrowej atmosfery Steve’a Reichiana i eksperymentalnej elektroniki lat 90-tych. 

Wiele z tych utworów jest wspaniale wykonanych. „The Birthday Party” w szczególności zwraca uwagę na zdolność Healy’ego do przekazywania szczerych emocji w śpiewaniu. Jeśli jednak mówimy o słuchaniu tego wszystkiego w specyficznym kontekście albumu, a nie jako o przypadkowym zbiorze inaczej oderwanych od siebie utworów, to trudno o spójne doświadczenie słuchowe. Szalone ruchy od hiper-stylizowanego glamu lat 90-tych do brzęczącego akustycznego blichtru, po awangardowy pejzaż dźwiękowy, zaczynają być nieco kostiumowe. Jak gra. Może to coś w rodzaju postmodernistycznego projektu artystycznego, a może ten dziki gatunek „hopping”, po prostu brzmi jak jedna wielka muzyczna zabawa.

Oczywiście, ten rodzaj samoświadomych, domyślnie oczywistych eksperymentów muzycznych jest podstawą tożsamości zespołu od czasów płyty „A Brief Inquiry”. To prawie tak, jakby świadomie starali się nie dać zaszufladkować. 

Na płycie jest właściwie jedna piosenka (i tylko jedna), która brzmi dokładnie tak, jak utwory z debiutu grupy z 2013 roku. Jest to utwór „If You’re Too Shy (Let Me Know)”, piosenkę cechuje wyjątkowa nostalgia i solówki saksofonowe z lat 80. 

Poza tym, nie ma żadnego  innego podobieństwa do poprzedniego dorobku zespołu. Biorąc pod uwagę, jak nieśmiało (delikatnie mówiąc) zespół jest pytany o swój kunszt, nie można oprzeć się wrażeniu, że umieścił na krążku złośliwe przesłanie, które mówi: „Czy to jest to, czego oczekujesz? Czy to są rzeczy takie, jak na naszej pierwszej płycie?” Jeżeli tylko najnowszy album byłby nieco bardziej do posłuchania od początku do końca, jako całość, odpowiedź mogłaby brzmieć „tak”!