Kasia Lins – „Moja wina” – recenzja

Kasia Lins – „Moja wina” - recenzja

To już drugi album artystki. Na płycie mamy dużo nieoczywistej muzyki, pełnej zaskakujących zwrotów. Jest to pop, z dużą domieszką alternatywy. Nie ma tu prostych melodii, jest za to dużo aktorstwa wokalnego, niebanalnych tekstów. Można powiedzieć, że jest to taki złoty środek muzyczny i kompromis pomiędzy muzyką popularną, a alternatywną.

O takich produkcjach muzycznych trzeba pisać i o nich przypominać, szczególnie twórcą popowym, którzy stali się monotonii. Artystka pokazuje, jak możne w niebanalny sposób podać słuchaczowi muzykę pop. Po pierwsze teksty wokalistki są jej otwarciem się, pokazaniem swojego wnętrza słuchaczowi. Śpiewa ona o swoich osobistych przeżyciach, często bardzo wrażliwych, co zasługuje na uwagę i docenienie. Nie wielu artystów jest na to gotowa. Teksty z „Mojej winy” zasługują na oklaski, jednak muzycznie jest równie dobrze, bo oba te elementy tworzą fascynującą, pełną emocji historię, która z jednej strony spowoduje zainteresowanie muzyką wokalistki nowych słuchaczy, ale także może wpłynąć na mniejsze zainteresowanie słuchaczy mocno przywiązanych do tradycyjnego wydania muzyki popowej.

Trzeba przyznać, że łatwiejszą drogą jaką mogłaby wybrać artystka, byłoby tworzenie piosenek popowych, z elementami folku, bezpieczniejszych w odbiorze. Przykładem jest płyta „Wiersz ostatni” (2018), prostsza w odbiorze jednak dająca dobre otwarcie do stacji radiowych. Z tej płyty możecie znać takie przeboje jak „Tone” i „Wiersz ostatni”. Zdaję się jednak, że 30-letnia artystka dorosła do poważniejszych wyzwań muzycznych i tradycyjny pop już nie jest jej jedynym nurtem. Z drugiej strony, nie możemy jej zaszufladkować jako artystki popowej, która chce „romansować” z innymi gatunkami, co spójnie wplata w swoją muzykę na najnowszym krążku. Na płycie zobaczycie szczery obraz muzyczny, bez pójścia na kompromisy. Odważne teksty, oparte na własnych przeżyciach przepełnione nietuzinkową muzyką, powodują, że całość jest bardzo ciekawa w odbiorze.

Ostatnio co raz więcej artystów chce wyjść poza ramy. Kasia zdecydowanie do nich należy.

Artystka jest jednocześnie wokalistką, autorką tekstów i współproducentką. Słuchając albumu, słychać i czuć, że Kasia jest całkowicie świadoma tego, co chce osiągnąć i nam przekazać. Przy albumie wokalistka pracowała wspólnie z takimi muzykami jak: Karol Łakomiec (muzyka, gitary, drugi wokal) oraz Daniel Walczak, który odpowiada za współprodukcję. Muzycznie jest wiele nawiązań do takich twórców jak Tori Amos, utwór „Nie syp solą”, czy Nicka Cave’a utwór „Morze Czerwone”. Nierówne rytmy muzycznie przeplatają się z elementami jazzu np. w piosence „Jesteś krwią w mojej żyle”. Jest też utwór, który przypomni Wam stare, dobre brzmienie Maanamu – „Moja wina”. Jak widzicie, na płycie słychać dużo różnorodnych wpływów. Mimo to, że całość jest bardzo „kolorowa” muzycznie, jest spójna. Wyjątkowym utworem jest „Koniec świata”, który koniecznie musicie posłuchać. Tekst utworu jest poruszający, niejednoznaczny. Kolejny raz, wokalistka porusza sprawy trudne, o których nie łatwo opowiadać. Kasia stawia pytania zarówno o sens życia, jak i wiarę. Tytułowy utwór „Moja wina” pozwala artystce doskonale utożsamić się ze słuchaczami, i poza doznaniami muzycznymi, prowokuje do spojrzenia wgłąb siebie, a o to właśnie chodzi w tworzeniu muzyki.

Kasia Lins, to przykład artystki wyjątkowej!

Uważamy, że Kasia wykonała odważny krok w swojej karierze. Jej szczerość w tekstach okraszona w ciekawy muzyczny sposób znalazła u nas uznanie. Jesteśmy pod wrażeniem albumu jako całości, gdzie słyszymy konsekwencje. Jednocześnie płyta jest dla nas bardzo przyjemna w odbiorze i kompletna. Niczego nie możemy sobie życzyć, tylko takich właśnie artystów, na polskiej scenie muzycznej. Gratulujemy i polecamy Wam album artystki. Możecie go kupić tutaj LINK. Polecamy!

admin