WASZA SCENA MUZYCZNA

Inside Her - It starts with the feet - RECENZJA

O grupie Inside Her pisaliśmy już szerzej na łamach naszego portalu tutaj. Dziś przyjrzymy się bliżej płycie „It starts with the feet”. To debiut zespołu, który tworzą Michał Kwolek (wokal, syntezatory, klawisze, teksty) i Łukasz Sowa (gitary, bas, syntezatory, mixowanie, programowanie perkusji, teksty). Duet uzupełnia Jeremiasz Baum (perkusja). Na krążku znalazło się 6 utworów i już teraz możemy powiedzieć, że jest to dla nas pewnego rodzaju odkrycie muzyczne tego roku. Muzycy bez precedensu bawią się gatunkami, mieszając metal z elektroniką. W ich muzyce znajdziecie spontaniczny hałas i bunt, zawierający w sobie wierność do ciężkiej muzyki metalowej ze szczyptą tech house i synthwave. Utwory z płyty wywołają w Was wiele różnych emocji jednocześnie, od postaw buntowniczych, po nostalgię.  „It starts with the feet” to EP, którą trudno byłoby sklasyfikować na półce z płytami w domu. To projekt unikalny, zasługujący na osobną „szufladę”. To odważny eksperyment muzyczny, na który bardzo rzadko porywa się debiutant. 

"Romans" metalu z elektroniką.

Na „It starts with the feet” dzieje się naprawdę dużo. Nie znajdziecie tu posprzątanego ładnie pokoju, gdzie wszystko ma ład i swoje miejsce. Muzycy zaskakują nieszablonowym podejściem do tworzenia. Bez precedensu prezentują swój muzyczny świat, nie idą na kompromisy. Bawią się brzmieniami i szukają niekonwencjonalnych rozwiązań. Na płycie znajdziecie wiele inspiracji do muzyki Depeche Mode i The Prodigy. Tak, sądzę, że gdyby właśnie te dwie grupy wrzucić do robota i kazać mu „przemielić” to co tworzą, wyszłoby coś zbliżonego do projektu IH. Tutaj jednak jest jeszcze element nieprzewidywalności. Gdybyście przypadkowo przewinęli materiał z płyty i włączyli w dowolnym miejscu, mogłoby się okazać, że traficie na taki fragment przyjemnej elektronicznej przestrzeni i brzmień, który daje Wam ukojenie i macie ochotę zamknąć oczy i „odlecieć” (patrz: utwór dark times). Dzięki tej chęci poszukiwania i „polubienia” się z elektroniką Michał i Łukasz dodali do swojej muzyki dużo „umami”, przez co ich debiut nie jest jednostajny, ma różne tempo i smak.

Od "przeżycia szaleńca" do "dotyku jej skóry".

Opowieść „It starts with the feet” zaczyna utwór szaleńcy przeżyją. To jeden z moich ulubionych utworów z tej płyty. Dynamiczny, energiczny z fajnym brzmieniem syntezatorów i linii basu uzupełniony o żywą perkusję, która dodaje dużo jakości do tego kawałka. Chciałbym to usłyszeć na żywo na koncercie, bo ten numer ma moc – serio! Słyszę tu taką zabawę elektroniką w stylu Depeche Mode z pierwszych płyt czy Łąki Łan, tyle że wszystko dzieje się na innej „planecie” – bardziej „ciemnej” i „gorzkiej”. W tekście wokalista przyjmuje już na wstępie dystopijny charakter do świata z negacją do zdarzeń, które mają na nim miejsce („To jest nasze piekło, wykreowany świat, czy jeszcze pamiętasz, jak smakował raj?”). Jednocześnie przyjmuje swojego rodzaju fantastyczną wizję świata: („Zaufaj takim jak my, szaleńcy przeżyją”). W „szaleńcach” momentami jest tanecznie (głównie dzięki energicznej perkusji), a na koniec mamy solówkę na gitarze, niczym z najlepszych numerów Iron Maiden. moon light natomiast to już utwór w języku angielskim i już mocniejsze nawiązanie do muzyki metalowej, zwłaszcza w sposobie śpiewania. Jednak to brzmienie gitary wiedzie prym, przez co numer „płynie”. Kolejny raz mamy mniej więcej w połowie utworu przełamanie i znowu rytmiczną perkusję, która dochodzi do głosu. Trzeci, najkrótszy utwór z płyty (interlude) – daje oddech i spokój. Soczyste elektroniczne brzmienia przeplatają się z barwą pianina. Ja skojarzyłem ten numer z brzmieniami klawiszowymi z których często korzysta Gigi D’Agostino, jedyny w swoim rodzaju Władysław Komendarek, czy nasz mistrz elektroniki Marek Biliński. Widać, że chłopaki z Inside Her słuchają bardzo dużo różnej muzyki, którą potem umiejętnie „przerabiają” na własne pomysły. 

Płyta różnorodna i ambitna!

cold time zero to już „furia” muzyczna pod znakiem korzeni, z których wywodzą się twórcy grupy – metal w czystej postaci, ciągle z namiastką wypełniającej przestrzeń – elektroniki. Kolejny raz zwróciliśmy uwagę na imponujące solówki gitarowe, które stają się wizytówką i wisienką na torcie w poszczególnych kompozycjach grupy. Inside her umiejętnie różnicuje utwory na swojej EP. Kolejny kawałek na płycie dark times to mieszanka stylów relaxing deep house & progressive house z nutą ambientu. W tym momencie przypomniał mi się jeden z projektów, którego koncert przed laty miałem przyjemność zorganizować (Alexandra Strunin), jak choćby utwór Elementary. „Zabawa” elektroniką w grupie inside her zasługuje na uznanie i brawa. To inteligentne wykorzystanie elektroniki w ich muzyce sprawia, że utwory są różne i zaskakujące. Tu kolejne skojarzenie z mistrzem takiej „zabawy” z UK (Robin Rimbaud – Scanner) – link. Och, jak bardzo chciałabym zobaczyć jakieś kolabo tych dwóch twórców. Już jedną taką współpracę (A. Strunin & Scanner) miałem okazję doświadczyć w przeszłości, więc czemu nie?! 

Album wieńczy wspomniany już wcześniej „dotyk skóry” (touching her skin). Całość zamyka utwór mroczny w stylu nowej fali, dark wave, w którym każdy z instrumentów ma swoje „5 minut”. To takie podsumowanie stylu, jaki stworzyli twórcy grupy, bardzo indywidualnego z poszanowaniem każdego instrumentu i jego roli na płycie. 

Ograniczenia nie istnieją!

Z całą pewnością muzyczne wyzwanie, którego podjęli się twórcy zespołu Inside Her – zostało zrealizowane w sposób przemyślany. Michał, Łukasz i Jeremiasz udowodnili, że ograniczenia nie istnieją. „It starts with the feet” to wyzwanie dla słuchacza. Płyta zdecydowanie najlepiej zostanie zrozumiana i doceniona przez „poszukiwaczy” dobrej muzyki, którzy już wiele w życiu widzieli i słyszeli. „It starts with the feet” to bowiem album nietuzinkowy i nieszablonowy, skierowany do wymagającego odbiorcy, po który może sięgnąć zarówno fan Behemoth’a, Red Hot Chili Peppers jak i Kev Fox’a. Inside Her łamie stereotypy i wprowadza swoją debiutancką płytą dużo świeżości na polskiej scenie. „It starts with the feet” to szczery, prawdziwy przekaz a muzycznie konstrukcja wielowymiarowa, którą trzeba przesłuchać wiele razy, by do niej dotrzeć. Ta EP to z pewnością jeden z najciekawszych muzycznych debiutów tego roku w Polsce i fundament do tworzenia kolejnego materiału, na który jako pierwsi czekamy w kolejce. 

Kamil KoksaWasza Scena Muzyczna