Goście z Alabamy, których poznałem muzycznie, to bardzo „krwiści” i „korzenni” ludzie! Wierni swojej historii muzycznej, często – tak jak w przypadku Alberta, oczarowani bluesem od najmłodszych lat. Ich atrybut to poza swoistym czuciem tego stylu – gra na gitarze. Ten poziom i inteligencja gry nie pojawia się znikąd. Potrzeba na to odpowiedniej atmosfery do pracy i miejsca. W numerze It’s all good, którego macie okazje posłuchać wyżej, zdecydowanie „blues lubi pływać”! Gitara rządzi tu od początku do końca. Wokal jest rasowy, bez potknięć. Te numer to świetna wizytówka całego albumu, w którym pierwsze skrzypce gra właśnie „wiosło”.